Jedna rzecz do której się przyczepię... Nawet jeśli mąż bohaterki był winnym gwałtów i morderstw, rozczłonkowanie go siekierą uszło jej na sucho? Bzdura wg mnie ;) Film ogólnie niezły, nie nudzi, ale bez rewelacji.
Dokładnie ,największa wada filmu to zakończenie.Prokurator uznał ,że duch jej kazał to zrobić i wyszła na wolność...
Wymyślenie linii obrony tutaj wcale nie jet takie trudne oczywiście uwzględniając również to, że nie można powiedzieć "bo duch mi kazał"
Kobieta się dowiedziała, że jej mąż, osoba którą kochała i której ufała najbardziej, również autorytet zawodowy i moralny, jest brutalnym mordercą i gwałcicielem. Pamiętając jeszcze, że o tym, że zamordowała męża dowiedziała się trzy dni później i długo nie pamiętała nic z zdarzenia, takie poćwiartowanie ciała można przypisać szokowi i przerażeniu, a może nawet i złości (na co może wskazywać właśnie poćwiartowanie go).
Duch natomiast mógł być obrazem jej podświadomości próbującej przebić się na światło dzienne. Tak więc po wyleczeniu się i upewnieniu, że nie jest zimnokrwistą morderczynią ani psychopatką, a męża zabiła mniej lub bardziej w obronie własnej, można ją wypuścić na wolność. Dobry prawnik z pomocą psychiatry oczywiście wymyśliłby historyjkę o wiele lepszą i bardziej dopracowaną ;)
Oprócz zakończenia trochę mnie zażenowała sytuacja z tą pociętą ręką pod prysznicem. Czy nikomu w tym szpitaliku nie wydało się dziwne, że przez parę sekund zdążyła sobie wykaligrafować zdanie i to na prawym ręku (czyli, że musiałoby to zrobić lewą a jest praworęczna co dało się zaobserwować gdy pisała sprawozdanie dotyczące Cloe). Poza tym gdy mówili o narzędziu padło stwierdzenie "probably" co wskazywałoby na to, że wcale domniemanego skalpela ani nic innego nie znaleźli. WTF ja się pytam? A druga sprawa to jej kryjówka w basenie. Kto widział kiedyś basen ten wie jakimi grubymi nićmi to było uszyte.. Ale ogólnie jestem wielkim fanem tego typu filmów więc nie mogłem dać mniej od 8 ;)
Dawno nie widziałem tego filmu, ale na wszystkich zdjęciach napis wycięty ma na lewej ręce. :)
W sumie mężusiowi się to należało "jak świni koryto". Chociaż sprawa wypuszczenia żony na wolność jest rzeczywiście mocno naciągana.